top of page

Ziemia XXX (tytuł roboczy)

Prolog

 

Kap...Kap...Kap...Cisza...

Tylko tępy ból głowy dawał się we znaki.

Kap...Kap...Kap...Plum...Plum??

Przemknęło przez myśl...Ostre białe światło i dziwny chłód na ramieniu... Cisza...

Głosy przedzierające się przez mgłę spokoju...

Kolejny chłód na ramieniu...Całe ciało zwijało się w spazmach bólu... Krzyczała z całych sił... Koniec męki nastał równie szybko jak się zaczął...Oddychała szybko mając nadzieje, że mdłości które teraz czuje wkrótce przejdą...Jej powieki były czymś sklejone. Po chwili badań doszła do wniosku że to nie krew lecz jakaś stwardniała maź. Zaczęła oczyszczać powoli twarz...-Gdzie ja jestem-myśl lotem błyskawicy przecięła zmęczoną głowę...-Kim... ja jestem...

 

 

Rozdział I

 

Ostatnią rzeczą jaką pamiętała był wielki czarny van...Później pustka...Jej plecy opierały się o coś twardego. Znajomy ból powrócił na chwilę. Zwinęła się w kłębek i drżała miotana wewnętrznym bólem. Po chwili ustąpił a ona zabrała się za czyszczenie twarzy. Glina ustępowała pod dotykiem smukłych silnych palców. Po chwili mogła się delikatnie rozejrzeć. Słońce ledwo świeciło. Po chłodzie podejrzewała ze nastaje świt. Wzrok powoli się rozjaśniał...Po kilku chwilach błagała o ponowne zaćmienie...Stała na skraju lasu... Delikatny wiatr rozwiewał warkocze...Sprawdziła kieszenie szukając wskazówek co do własnej tożsamości. Zapałki. Kawałek czystej kartki. Kilka drobnych monet o znajomych nominałach.Usiadła na ziemi ogarniając wzrokiem widok przed sobą.A było co oglądać. Ogromne miasto ze strzelistymi wieżami. Plamy zieleni świadczące o parkach miejskich. I wielka kopuła nad miastem. Lekko błyszcząca na tle porannego nieba.Zaczęła przeszukiwać obszary pamięci.Kolejny atak bólu przygniótł ją do ziemi....Jak długo spała?? Nie miała pojęcia. Skręcało ją z głodu. Zanurzyła się powoli w las. Bez strachu przechadzała się między drzewami. Leśne poszycie tłumiło jej kroki. Poszycie?? Schyliła się i z radością zaczęła zbierać jagody. Po kilku chwilach poczuła się lepiej.Niedaleko usłyszała szum strumyka. Ruszyła w jego stronę. Oczom jej ukazał się malutki strumień srebra wijącego się między niewielkimi skałami. Idąc z jego biegiem znalazła miejsce dość głębokie by ulżyć zmęczonemu ciału. Rozpięła powoli bluzkę ukazującą kształtne piersi. Satynowy stanik zsunął się równie szybko. Pod dłonią wyczuła jakieś zmiany w ramieniu. Ślady po igłach okazały się realne.Rozpięła szeroki, skórzany pas i zamek spodni. Zdjęła czarne buty, sięgające połowy łydki i spodnie ciasno opinające jędrne pośladki. Sexowne stringi również znalazły się na ziemi. Powoli zanurzyła się w chłodnej wodzie. Ulga, którą czuła była trudna do opisania.Wyszła z wody. Założyła z niechęcią stare ubranie.Zastanawiała się co ma dalej zrobić. Logicznym wnioskiem była wyprawa do miasta ale jakieś wewnętrzne przeczucie mówiła jej "nie"...Ruszyła w górę rzeki w poszukiwaniu czegoś konkretnego do zjedzenia. Nie myliła się. Po kilkuset metrach poczuła dym. Wraz z nim nadciągnął zapach czegoś piekącego się. Powoli zbliżyła się do źródła zapachu. Ujrzała niewielką polane a na niej jakaś młoda para namiętnie wyrażała swoje uczucia. Na niewielkim grillu przypiekały się steki a obok nowoczesnego ślizgacza leżał kosz.Stłumiła pierwsze odruchy nakazujące zbliżenie się do pary i postanowiła chwilkę poczekać.Dopisało jej szczęście. Po kilkunastu minutach para była tak zajęta sobą, ze nie spostrzegliby nastania nocy. Nie mówiąc nic o kradzieży kosza...Delikatne zbliżyła się między drzewami. Podniosła suchą gałąź i sukcesywnie zaczęła przeciągać kosz w swoją stronę. Był zadziwiająco ciężki. Po kilku minutach miała go w dłoni. Zaczęła oddalać się od polany i zagłębiła w las. Zawartość kosza była dużo większa niż mogła się spodziewać. Dzięki rozwojowi technologii można było zmniejszać pożywienie do rozmiarów pudełka zapałek. Oprócz żywności w znalazła dodatkowy koc, butelkę lekko cierpkiego wina oraz dosyć lekki lecz w miarę dobry długi nóż.Zapadał wieczór. Otuliła się mocno kocem i zasnęła...Drżała... Serce biło niespokojnym rytmem. Sen przerodził się w koszmar. Jakieś laboratorium... Tłumy ludzi za oknami... Strach... Potężny strach. Ludzie w kombinezonach ze znakiem gwiazdy na piersi... Obudziła się zlana zimnym potem. Jej szybki, przerywany oddech powoli się uspokoił. Lecz coś było nie w porządku. Usłyszała trzask łamanych gałęzi i krzyki niosące się przez las. Jej dłoń zacisnęła się na rękojeści noża. Srebrzysty blask księżyca tworzył rozedrgane plamy na ziemi. Zastygła nieruchomo skulona za drzewem. Po krótkiej chwili usłyszała rubaszne śmiechy, uderzenie ciała o ziemie i krzyk spanikowanego dziecka. Powoli ruszyła w stronę hałasu. Na ziemi leżał chłopiec na oko mający z 11-12 lat. A tuż nad nim śmiało się dwóch oprawców. Jeden chudy jak tyczka, drugi dobrze zbudowany o potężnej sylwetce. Chudy zaśmiał się sadystycznie: - Już nam nie uciekniesz mały wariacie hahahahaha. - śmiał się bez przerwy. - Spokojnie Nick... Potrzebujemy tylko jego ciała - zadudnił drugi po czym sam się roześmiał. Obydwaj mieli na ramionach gwieździste opaski. Zapłonęła gniewem. Zbliżyła się bezszelestnie do oprawców. Szybko analizowała sytuacje gdy chłopiec rozsunął ramiona, a w stronę zbirów uniosła się fala suchej trawy, liści i pyłu z ziemi. Chudy szybko skoczył i kopnął młodzieńca w skroń. Padł on nieprzytomny na ziemie. - Już jest nasz - rzekł chłopiec nazwany Nickiem. Nie było czasu na zastanowienie. Skoczyła do przodu tnąc większego po ścięgnach na kolanach. Udało się jej i padł on na ziemie wyjąc z bólu. Krótki cios dłonią w nasadę karku i nieprzytomnie osunął się po trawie. - Oh będzie zabawa - zaśmiał się chudy. Rechocząc rozłożył elektryczną pałkę. Skoczył mierząc jej w szyję. Uchyliła się i rąbnęła go po żebrach lewą dłonią. Prawą mierzyła w potylice lecz on zdążył się uchylić. Zamierzył się na nią pałka lecz ona odskoczyła. Niefortunnie pośliznęła się wilgotnych liściach i nóż wypadł jej z dłoni. Tuż obok jej głowy uderzyła elastyczna pałka. Napięcie było tak wysokie, że poczuła jak sztywnieją jej włosy. Przetoczyła się przez ramie i jakimś cudem wstała. - No, no, no... Nasza śliczna umie się bawić hehe. -Zamierzył się na nią pałką. Bez zastanowienia skrzyżowała dłonie nad głową. Uderzenie spadło na nadgarstki. Wychyliła się lekko do przodu prawą dłonią chwytając tamtego za rękę. Szarpnęła lekko do siebie i wykręciła mocno jego ramię do tyłu. Uderzyła mocno, prosto w nerki. Przeciwnik zwiotczał lekko. Kopnęła go stopą pod kolana, aż opadł na trawę. Jego lewe ramie oparło się na ziemi. Próbował się wyrwać lecz ona była silniejsza. - Kim jesteś? - Zapytała. - Nie interesuj się. - Wycedził przez zaciśnięte zęby. Nagle poczuła, że coś rozwiera jej zaciśnięte palce. Wiele nie myśląc wolną ręką chwyciła za pałkę elektryczną i wepchnęła mu ją prosto w krocze. Skutek był natychmiastowy. Oczy wywróciły się ukazując białka i bez oznak przytomności osunął się na ziemie. Wiatr płynnie przedzierał się przez drzewa gdy usłyszała szum. Zdążyła tylko odwrócić głowę i ujrzeć młodzieńca, który odzyskał przytomność i niewielki pień szybujący w jej stronę. Zapadła ciemność...

 

korekta: Gosia 

 

 

bottom of page